Niekoniecznie walentynkowe, niezwykle proste w wykonaniu są pokłosiem poszukiwań w nieograniczonych (wydawać by się mogło) zasobach Internetu, nieprzespanej nocki (przede mną jeszcze dwie takie) i konieczności zrobienia CZEGOŚ.
Pomysł zaczerpnięty od Manueli.
Dzisiaj mam zamiar "ugryźć" papierową wiklinę :)
I jeszcze UBRANA myszka z poprzedniego posta obfotografowana na jednym ze spacerów po okolicy - ogonek już jej nie zmarznie, nawet jeżeli zima nawiedzi Kotlinę Jeleniogórską i otaczające ją góry (!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz